poniedziałek, 5 czerwca 2017

4 / My 60+ / Nr 1(37)2017
ROZMOWA MY60+

Przygodę z pisaniem zaczęła pani dość późno. Co było
impulsem do rozpoczęcia pracy literackiej?
– Rzeczywiście przygodę z pisaniem rozpoczęłam dość
późno, ale tak właściwie pisałam od zawsze, tyle, ze bardziej
do szuflady. Powieść, coś dużego, chciałam napisać
zawsze, ale nie było ani możliwości ani czasu, a poza tym
nie wyobrażałam sobie, że mogę to zrobić na piechotę.
Nie było komputerów. Kiedy przeszłam na emeryturę
w wieku 55 lat, trzeba było poszukać sobie nowej roli
i wreszcie był czas dla siebie i na realizowanie swoich pasji.
W krótkim czasie wyszlifowałam i wydałam pięć powieści.
Największym impulsem było to, że zdobyłam I wyróżnienie
opowiadaniem „ Przodek” w konkursie literackim:
„W poszukiwaniu tożsamości kulturowej miasta” zorganizowanym przez Stowarzyszenie Przyjaciół Festiwalu Nauki
w Pile. To zachęciło mnie, by szukać wydawcy dla swoich
już dwóch wcześniej napisanych powieści. I tak w 2012 r.
wydałam: „ Szansa na szczęście” i „ Co ja tu robię?”. Są to
powieści psychologiczno-obyczajowe. Później poszło już
z górki. Rozpędziłam się. Rok 2013 obfitował w trzy tytuły:
„ Przemaluj ten obraz”, „ Życie jak obsesje”,” Samotność
w pułapce”. Są to książki o rożnej tematyce, ukazujące
kolory życia we wszystkich jego barwach; sięgające lat
sześćdziesiątych, ale i te najbardziej współczesnych.
Skąd pani czerpie pomysły do swoich książek?
– Tematy czerpie z życia, niekoniecznie swojego, od ludzi,
którzy są moja siłą napędową. Jestem dobrym i uważnym
słuchaczem. Przeinaczam zasłyszane historie, ubieram
swoimi myślami. Dużo tez czytam, to narkotyczne czytelnictwo
i nierzadko znajduje bezcenny kamyczek, czasami
brylancik, który oszlifuje po swojemu, no i chyba mam tę
iskrę Bożą, nieco wyobraźni i lekkie pióro. Pisze tez nieco
inaczej. Żadnych planów i scenariuszy. To przychodzi
w trakcie pisania. Buduje schemat, czyli sadzę drzewo,
zwykle bez mocnych korzeni i korony. Następnie dokładam
gałęzi, które zazwyczaj już mam zapisane gdzieś
w kajecie.
Czy bohaterowie pani książek maja swoje odzwierciedlenie
w realnych osobach z pani otoczenia?
– Zdarza się, że pisze o kimś ze swojego otoczenia, ale
również co nieco ze swojego życia, ubierając bohaterów
inaczej, w inny strój - odświętny lub żebraczy, ale na ogół
wszystkie sytuacje i postaci są fikcyjne, niemniej jak najbardziej
osadzone w dzisiejszych realiach, bardzo sugestywne,
prawdziwe. Postaci z krwi i kości
- pełne wrażliwości, refleksji, pytań, zahamowań
i wzruszeń.
Jak rodzina i przyjaciele odnoszą się do
pani pisarskiej pasji?
– No cóż, rożnie. Rodzina: dzieci wnuki,
mąż, moi najbliżsi są bardzo dumni, ale
czasami ktoś z moich znajomych, czy
tym bardziej obcych ludzi, w bohaterze,
czy danej sytuacji, odnajdzie siebie, czy
swoje podwórko, na zasadzie: uderz
w stół, a nożyce się otworzą. Emocje, jakie
występują w powieściach są przecież
emocjami pisarza, podobnie jak jego
myśli i jego wrażliwość.
Co jest pani największym marzeniem pisarskim?
– Oczywiście chciałabym być znana i uznana, ale ciesze się bardzo
i z małych osiągnięć. Często słyszane: „ Nie mogłam się oderwać od
książki przez cała noc... „ - bardzo buduje. Uważam, że trzeba mieć w życiu
poczucie sensu, a to, co robię poszerza nie tylko wachlarz możliwości,
ale i nadaje ten sens.
Jaki ma pani tryb pracy? Jest pani zdyscyplinowana i pisze np. dwie
godziny dziennie? Czy wtedy, kiedy przychodzi natchnienie?
– Z tym bywa rożnie. Zwykle pisze, kiedy przyjdzie wena. W sobotę, w niedziele,
przesiedzę przy swoim stanowisku pracy, czyli w kuchni przy dużym
stole niemal cały dzień, dolatując do garnka z zupa i gwałtownie mieszając,
żeby się nie przypaliła. Ale też piszę na wczasach, w pełnym słońcu,
w pociągu, na ławce, w parku. Bywa, że piszę złością, łzami, gdy koleżanka
nadepnie mi na odcisk i bardzo boli. Siadam wtedy, zwykle wieczorem do
komputera i uderzam w klawiaturę tak mocno, aż się grzeje i tym samym
odreagowując. Odreagowuje tworząc. To jak rozbić talerz! Szkoda talerza!
Czym się pani wcześniej zajmowała, przed emerytura i pisaniem?
– Przez całe swoje życie pracowałam jako księgowa w jednostkach wojskowych
w Pile. Były ich trzy: począwszy od jednostki budowlanej, przez
lotnisko, po Wyższą Szkołę Oficerską. Była to satysfakcjonująca praca,
która pozwoliła poznać życie i ludzi od każdej strony.
Czy czuje się pani spełniona?
– Czy czuje się spełniona? O tak! Czuje się zanurzona w życiu i spełniona.
To wielkie szczęście robić to, co się kocha, a ja kocham pisać. Realizuje się
ponadto na wielu innych płaszczyznach. Czynnie uczęszczam na zajęcia
na UTW, należę do zespołu tanecznego ,,Seniority” ( dwa razy w tygodniu
próba) i amatorskiego teatru. To właśnie aktywność sprawia, że czuje się
spełniona.
Rozmawiała Anna Dolska.
Nr 1(37)2017 / My 60+ / 5