"Tam daleko w świetle słonecznym są moje największe aspiracje. Być może nie dosięgnę ich, ale mogę spojrzeć w górę i zobaczyć ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążać tam, dokąd prowadzą. "
– Louisa May Alcott
W słońcu...złoci się zeszłoroczny listek.
W słońcu...złoci się zeszłoroczny listek.
Urywek z mojej najnowszej powieści:
" Przemaluj ten obraz".
Powieść ukaże się końcem kwietnia.
" – Nie nudzisz się, Anulka?
– Ani trochę… Poparz… czyż to nie
piękny widok?
Za
górami chowało się słońce, napływały chmury burzowe, a niebo zmieniało się
z niebieskiego na pomarańczowe, wróżąc deszcz. Pierwsze krople, nieśmiałe,
skapnęły na uniesioną w górę twarz Anny. Położyła się. Leżała nieruchomo, rozkoszując
się dotykiem ciepłych kropi, które po chwili uderzyły
z oślepiającą
gwałtownością. Zaśmiała się – była zachwycona, Adaś też. Dziadek pewnie mniej.
– Mam nadzieję, że zaraz przejdzie…
Trzeba tu przeczekać burzę – powiedział – nie ma rady, kładziemy się na trawie.
Adaś obok Anulki – zadyrygował z westchnieniem i sam się również położył.
Wiatr
zaśpiewał w trawie, mocniej zawiał, chłodny, zmysłowy. Wysokie trawy nagięły
się prawie do ziemi, po czym z powrotem wyprostowały się. Z ziemi uwalniał się
metaliczny zapach, a ona sama otwierała się na wodę z nieba. Kwiatki skuliły
swoje główki, by po chwili je podnieść wysoko. Tańczyły chwilę. – Niebo stawało
się zupełnie niebieskie.
– I jak się czujesz, moja ty
Stokrotko? – spytał dziadek spoglądając na twarz wnuczki tak pełną emocji, że
nie wiedział, co o tym sądzić. – Nie bałaś się?
– To było cudowne przeżycie,
dziadku… Widziałeś te tańczące kwiaty?"
„Wszechświat pełen
jest magicznych zjawisk, które czekają cierpliwie, aż nasze zmysły się
wyostrzą.”
– Eden Phillpotts
Dzień w dzień spoglądam w jasną przestrzeń. I jak w przyrodzie - coś się dzieje...Na oknie w oczach rozwija się moja cebula...kwiatowa.
"Stała
jeszcze długo nie czując zimna. Błądziła myślami w innym świecie.
Irracjonalnym. Wiatr wściekłe targał drzewami za oknem jej pokoju, wył i
zawodził. Rzucił zeschłymi liśćmi i powiał je daleko. Z przesłaniem. –
KAZIK… JUŻ JEST WSZYSTKO DOBRZE. JESTEŚ BEZPIECZNY."
"Wysadził ją niemal w lesie, zresztą
tam, w tym małym miasteczku wszędzie był las. Szybkim krokiem szła pod sosnami,
z przyjemnością oddychając świeżym, rześkim powietrzem, przesyconym zapachem
żywicy. Już z daleka zobaczyła Wandę. Jej biały uśmiech rozbłysnął jak słońce.
– Więc powiadasz, że ślub? Że wreszcie
Waldek? – Otoczyła ją ramieniem."