Wydałam pięć powieści. Od czasu do czasu spotykam się z moimi czytelnikami.
Póki co leży w "szufladzie" i spokojniutko czeka na wydawcę. Akcja powieści dzieje się w małym miasteczku otoczonym żywicznym lasem w Nowej Dębie na Podkarpaciu.
Uryweczek:
"Pociąg wyraźnie zwalniał, zbliżając się do stacji Nowa Dęba. Mecenas Małgorzata Wiśniewska w zamyśleniu spojrzała na las przez otwarte okno. Przed jej oczami powoli przesuwał się piękny widok: Drzewa rosły prosto, jakby chciały dosięgnąć nieba, a ich gałęzie tworzyły coś w rodzaju dziurawego dachu, przez które przedzierało się wczesnopopołudniowe słońce, rzucając długie promienie światła na jasnozielone paprocie tworzące leśne pokrycie i na dywan z mchu. Kiedyś, kilkanaście lat wstecz, Małgorzata, jako młoda dziewczyna, bardzo mocno zaprzyjaźniła się z tym wysokim sosnowym cudem przyrody, z każdą jego ścieżką, z każdym krzaczkiem jagodowym, z każdą dorodną paprocią. Ale to było kiedyś. Od kilkunastu lat pani mecenas rzadko tu przyjeżdżała, bo…
No waśnie, było
to BO…"
"– Mogę tu przycupnąć? Jedyne wolne… – spytał, spoglądając w jej oczy i już pupą na krześle. – My się chyba nie znamy? Klejny – przedstawił się nazwiskiem. – My się chyba… nie znamy – powtórzył z wolna.
Skinęła głową z
aprobatą, na co on obrzucił ją ciekawskim wzrokiem. Spojrzeniem mężczyzny.
Samca. Miał w sobie coś takiego, że się zjeżyła. Zrobił na niej wręcz odpychające
wrażenie. Trochę za długo przetrzymał jej rękę i musiała niemal się
powstrzymać, by jej nie wyrwać. No, ale w końcu była dobrze wychowana.
– Małgorzata
Wiśniewska – przedstawiła się krótko i poszukała w pamięci. Już go gdzieś chyba
widziała, po czym uśmiechnęła się kącikami ust. No tak, lekarz z wewnętrznego. –
Zajęłam krzesełko dla koleżanki, ale już nie przyjdzie, a jeśli, dostawię.
Bardzo proszę. – Wykonała ręką zapraszający gest. – Tak się złożyło, że moja
mama była siostrą jubilata – wyjaśniła.
Jeszcze raz
spojrzała w stronę drzwi. Przygryzła lekko wargę. Irytował ją jej własny niepokój,
który jej nie opuszczał. Towarzyszył jej niemal jak czkawka u dzieciaka,
którego trzeba przestraszyć, aby przeszła.
– Była siostrą?
Czyżby… y odeszła ku wieczności? Dawno? A… tak, przypominam sobie… No tak… –
pokiwał do siebie głową. – Przykro mi – dodał.
– To było dawno,
nie mówmy o tym – Małgorzata ucięła temat. – Wypijmy zdrowie mojego wujka, no i Irenki.
Dzisiejszy wieczór to szczególna okazja – powiedziała z uśmiechem.
– O… tak.
Szczególny. Trzeba się cieszyć, życie tak szybko przemyka – zauważył Klejny. – Ale,
o czym my w tak doniosłej chwili mówimy? – Urwał i wzniósł kieliszek w górę. –
Zdrowie jubilata! – Szeroki uśmiech na twarzy Klejnego mocno kontrastował ze
słowami i tonem głosu. Nachylił się do Małgorzaty i dodał konspiracyjnym
szeptem, ale na tyle głośnym, że usłyszeli wszyscy: – Aby zakończyć ten smutny
temat przemijania, powiem jeszcze tylko, że w lesie pod poligonem znaleziono
ciało Jagody Szutkowskiej, znałaś ją pani? Sztywniutkie ciało. Zaryzykowałbym
stwierdzenie, że było to morderstwo. Wszystko na to wskazuje – dodał. – I chyba
nie dla niej rezerwowała pani to miejsce? – Znowu się uśmiechnął, choć uśmiech
nie objął jego oczu. Były wyjątkowo zimne i wyjątkowo zielone w czarnej oprawie
rzęs, a on sam był wyjątkowo cyniczny."
"– Zaraz wracam –
powiedziała do wuja.
Wyszła do
łazienki. Spryskała twarz zimną wodą, cały czas główkując: Tak właściwie, to Wacek
jest podejrzanym numer jeden, pomyślała, bo jeśli wiedział o romansie Jagody… Jeśli
wiedział, że dzieciaki nie jego? Był jakiś dziwny, kiedy z nim rozmawiała na
tej ławce – analizowała. Chciałem ją
zabić…
Ale nie… jakim
cudem? Wacek nie był aktorem, nie potrafiłby tak grać. Oczy mu się świeciły,
ale przecież do niej, i pocił się też z jej powodu, myślała gorączkowo. Tak
traumatyczne przeżycie, w którym miałby odegrać pierwszoplanową rolę, nie
wywołałoby na jego twarzy takiego entuzjazmu na jej widok, i byłoby zero
nawrotów do przeszłości. Nie, to niemożliwe, stwierdziła, aby po chwili znowu
analizować: A jednak on miał największe powody i był spięty. Wyraźnie.
Chciałem ją zabić…
Ledwo ta myśl przebiegła po głowie, już
sama siebie nienawidziła.
Usłyszała zgiełk pracy mózgu. Część jej
umysłu, ta myśląca logicznie odpowiadała jej, że to śmieszne myśleć w ten
sposób, ale strach i silne emocje nie rządzą się logiką. Tacy ludzie jak Wacek,
hermetycznie zamknięci w sobie, mogą nieść niespodzianki. Para zbiera się
latami, aż pewnego dnia następuje wybuch.
Lekceważony i zdradzany zabił żonę?
Chciałem ją zabić…
Zabawne, pomyślała, jak życie potrafi
zaskakiwać, kiedy człowiek myśli już, że wszystko sobie poukładał, kiedy to
uważa, że może ufać własnej ocenie ludzi. Bardzo starała się odpędzić od siebie
wizję – Wacek zabójcą żony, ale przyczepiła się jak rzep."
Realizuję się ponadto na wielu innych płaszczyznach. Kocham kwiaty i hoduję je z zamiłowaniem.
Kocham też tańczyć. No i proszę. Jest Ania!
Należę do zespołu tanecznego SENIORITY( dwa razy w tygodniu
próba a w porywach i częściej), co oczywiście skutkuje w sukcesach. ( Nagroda Starosty w 2015 i 2016 rok) oraz wyróżnienia na XV i XVI Ogólnopolskim Przeglądzie Artystycznym w Bydgoszczy.
To właśnie aktywność sprawia, że czuję się
spełniona. I jak jeszcze... brakuje tchu tak biegam, no bo i jeszcze na dodatek grywam w amatorskim teatrze, obsadzona w roli pani Wiesi.
A co!