Zanurzona
po głowę w przyrodzie słyszę cichą rozmowę kwiatów, tonę w powodzi barw kwiatów i ziół…
Cichy szmer wody, kląskanie ptaszków, różne odgłosy przyrody - to grota solna, w której codziennie się relaksuję przez 45 minut i układam w mojej wyobraźni różne sceny do mojej przyszłej książki.
Może uda mi się w wolniejszych chwilach, a już szczególnie wieczorem, tu w Busku Zdroju, kiedy znacznie spada temperatura, dopisać parę stron do mojej nowej powieści kryminalnej.
Tytuł ciągle kombinuję, to pewnie najtrudniejsza sprawa.
I urywek mojej powieści:
" Wkoło niej szumiał las pachnący żywicą. Sosny rosły prosto, jakby chciały dosięgnąć nieba. Ich gałęzie tworzyły coś w rodzaju dziurawego dachu, przez które przedzierało się słońce.Małgorzata wciągnęła w piersi aromatyczny zapach i ruszyła przed siebie. Wujowi pewnie coś wypadło, pomyślała i weszła na kamienny chodniczek prowadzący wprost do miasta. Popołudniowe słońce prześwitywało przez korony drzew, rzucając długie promienie światła na jasnozielone paprocie tworzące leśne pokrycie i na dywan z mchu. Westchnęła zupełnie bezwiednie i przyspieszyła kroku. Ostatnio poruszała się tylko z obstawą, bo na jej podwórku zrobiło się ślisko; kilka głupich anonimów, jakieś groźby zupełnie bezzasadne, no ale cóż; takie jest życie – często bez sensu, jak i te pogróżki. Bo czy komuś rzeczywiście zaszkodziła?
Tytuł ciągle kombinuję, to pewnie najtrudniejsza sprawa.
I urywek mojej powieści:
" Wkoło niej szumiał las pachnący żywicą. Sosny rosły prosto, jakby chciały dosięgnąć nieba. Ich gałęzie tworzyły coś w rodzaju dziurawego dachu, przez które przedzierało się słońce.Małgorzata wciągnęła w piersi aromatyczny zapach i ruszyła przed siebie. Wujowi pewnie coś wypadło, pomyślała i weszła na kamienny chodniczek prowadzący wprost do miasta. Popołudniowe słońce prześwitywało przez korony drzew, rzucając długie promienie światła na jasnozielone paprocie tworzące leśne pokrycie i na dywan z mchu. Westchnęła zupełnie bezwiednie i przyspieszyła kroku. Ostatnio poruszała się tylko z obstawą, bo na jej podwórku zrobiło się ślisko; kilka głupich anonimów, jakieś groźby zupełnie bezzasadne, no ale cóż; takie jest życie – często bez sensu, jak i te pogróżki. Bo czy komuś rzeczywiście zaszkodziła?
Rzetelnie wykonywała swoją pracę. I tyle.
Rozglądnęła się. Gdzieniegdzie strzelała
pośród sosen kępa drzew liściastych; topoli, brzóz, dębów i klonów, nikt się na
nią nie czaił, a z zakrętu wyłonił się właśnie wuj Teodor z narzeczoną.
No
tak, to wyjaśnia spóźnienie, pomyślała i poczuła jak znów unosi się na fali
pozytywnych uczuć a maleńki strach ulatuje miedzy drzewa."
Akcja powieści rozgrywa się w malowniczym miasteczku na Podkarpaciu, w Nowej Dębie.
To tutaj las pachnie żywicą, a zdarzenia, które się pojawią w mojej książce, podobnie do bohaterów, to tylko wyłącznie fikcja literacka.
To tutaj las pachnie żywicą, a zdarzenia, które się pojawią w mojej książce, podobnie do bohaterów, to tylko wyłącznie fikcja literacka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz