sobota, 31 października 2015

SAMOTNOŚĆ W PUŁAPCE

Zerwałam je z myślą o WAS
Całą naręcz
Pachnącą
Czas pomógł mi przemienić smutek w...
Konwalie                                                          




  Jeśli czytelnik ma ochotę zagłębić się w historię nieco nieprawdopodobną, ale przecież możliwą, jeśli chce poznać niebanalnych bohaterów oraz sięgnąć po lekturę pełną różnorodnych emocji, dylematów, lęków, ale też radości, powieść  SAMOTNOŚĆ W PUŁAPCE będzie dla niego dobrą propozycją.






Urywek powieści:



"Patrzy oszołomiony, nieszczęśliwy nagle, na jej przepiękną, nieruchomą twarz. Płatki chybotliwych blasków spływają po niej. Wydaje się taka przerażona. – Co ty robisz, dziewczyno?!
Jego oczy spijają jej wygląd i umieszczają go na później, w magazynie pamięci; Anna ma piękne dłonie, a ich urodę podkreśla jeszcze sposób, w jaki trzyma wiązankę z białych orchidei.
Tuli je mocno do piersi, które bije mocno.
Wali.
Tak mocno, jakby chciało się wyrwać z piersi.
Ogarnął go nieposkromiony żal, niejasna złość; oto właśnie mu się wymknęła, będzie niedostępna, odgrodzona małżeństwem, nigdy już nie jego.
Ulatują płonne nadzieje, marzenia.
Chciałby, żeby uleciały...
Zacisnął pięści.
Krzyk dusi się w otchłani duszy."

http://www.e-bookowo.pl/nasi-autorzy/anna-dalia-slowinska.html


Busko sprzyja Wenie.

Piękna przyroda, świetne zabiegi i pełen relaks - to sprzyja Wenie.


Zanurzona po głowę w przyrodzie słyszę cichą rozmowę kwiatów, tonę w powodzi barw kwiatów i ziół… 
 




·         Książki pisze samo życie, a tu, w Busku, ono tętni, podobnie jak barwy kwiatów.


Cichy szmer wody, kląskanie ptaszków, różne odgłosy przyrody - to grota solna, w której codziennie się relaksuję przez 45 minut i układam w mojej wyobraźni różne sceny do mojej przyszłej książki.
Może uda mi się w wolniejszych chwilach, a już szczególnie wieczorem, tu w Busku Zdroju, kiedy znacznie spada temperatura,  dopisać parę stron do mojej nowej powieści kryminalnej.

Tytuł ciągle kombinuję, to pewnie najtrudniejsza sprawa.

I urywek mojej powieści:


" Wkoło niej szumiał las pachnący żywicą. Sosny rosły prosto, jakby chciały dosięgnąć nieba. Ich gałęzie tworzyły coś w rodzaju dziurawego dachu, przez które przedzierało się słońce.Małgorzata wciągnęła w piersi aromatyczny zapach i ruszyła przed siebie. Wujowi pewnie coś wypadło, pomyślała i weszła na kamienny chodniczek prowadzący wprost do miasta. Popołudniowe słońce prześwitywało przez korony drzew, rzucając długie promienie światła na jasnozielone paprocie tworzące leśne pokrycie i na dywan z mchu. Westchnęła zupełnie bezwiednie i przyspieszyła kroku. Ostatnio poruszała się tylko z obstawą, bo na jej podwórku zrobiło się ślisko; kilka głupich anonimów, jakieś groźby zupełnie bezzasadne, no ale cóż; takie jest życie – często bez sensu, jak i te pogróżki. Bo czy komuś rzeczywiście zaszkodziła? 
Rzetelnie wykonywała swoją pracę. I tyle.     
Rozglądnęła się. Gdzieniegdzie strzelała pośród sosen kępa drzew liściastych; topoli, brzóz, dębów i klonów, nikt się na nią nie czaił, a z zakrętu wyłonił się właśnie wuj Teodor z narzeczoną.
No tak, to wyjaśnia spóźnienie, pomyślała i poczuła jak znów unosi się na fali pozytywnych uczuć a maleńki strach ulatuje miedzy drzewa."




Akcja powieści rozgrywa się w malowniczym miasteczku na Podkarpaciu, w Nowej Dębie.
To tutaj las pachnie żywicą, a zdarzenia, które się pojawią w mojej książce, podobnie do bohaterów, to tylko wyłącznie fikcja literacka.

Dla mojej mamy



A kiedy patrzysz z miłością matczyną       
I bierzesz dziecię swe w swoje ramiona  

To świat pięknieje, drzewa się kołyszą
 A słońce topi największe zmartwienia 


 



 Kwiaty zawsze były u nas w domu.
Pamiętasz, Mamo?
Przejęłam tę pasję od Ciebie. 

Mój cały dom jest w kwiatach!
                                                                          



Te  zerwałam z myślą o Tobie.



 
Całą naręcz
Pachnącą
Czas pomógł mi przemienić smutek w...
Konwalie



W moich powieściach zachowałam o Tobie pamięć.



 Fragment powieści : Przemaluj ten obraz!"


Po południu wracali z pracy rodzice, mama zawsze wcześniej i „budziła” ją do życia.
- Czy odrobiłaś lekcje, Anulka ? – pytała.
Siadała wtedy do książek w obszernej, dobrze urządzonej kuchni, przy dużym stole. Bardzo lubiła tutaj odrabiać lekcje i patrzeć jednocześnie na mamę, jak przygotowuje obiad.
Miała tak cudownie zadbane ręce, Anna nie mogła oderwać od nich wzroku - tak szybko nimi przebiera, krojąc makaron.
- Co, córuchno, czy czegoś nie rozumiesz? – pytała, uśmiechając się łagodnie.
Wycierała dłonie w ściereczkę i podchodziła bliżej, by spojrzeć w zeszyt. Tak pięknie pachniała. Była ideałem doskonałości. Tryskała dowcipem, miała łatwy i łagodny charakter i czystą duszę. Dawała zawsze bardzo dobre rady na dziś i na przyszłość, ona z kolei opowiadała jej wszystko, co jej się przydarzało, wszystko o czym myślała, co przynosiło radość, co smuciło. Nie miała przed mamą żadnych tajemnic.
- Ja pogram, a ty opowiadaj... – Siadała do pianina.  – Tak będzie lepiej – mówiła.
Miała wielkie dyspozycje do gry na instrumentach, nie tylko do pianina. 
Tak jak pamiętała, nie powodziło im się zbyt bogato, ale i też Maria umiała wszystko zrobić sama; uszyć, przerobić, wyhaftować serwetki, które potem sprzedawała znajomym i do cepelii. Robiła też obrusy z nici, poduszki i różne bibeloty. Dawała lekcje gry na pianinie i jakoś to zawsze było nie najgorzej, jeśli chodziło o budżet domowy.
Dbała bardzo o dom, i najciekawsze było to, że znajdowała na to czas, bo i poświęcała  go bardzo dużo rodzinie; jej i Tadziowi. Na to zawsze musiał być czas.
- Wszystko można zrobić i na wszystko znajdzie się czas. To tylko kwestia organizacji – mówiła.
Uczyła Annę estetyki i wyczucia smaku w doborze i urządzaniu mieszkania. Znała sekret cudownego łączenia kolorów, co czyniło, że mieszkanie urządzone było bardzo gustownie i ze smakiem. Wszystkie zakupy robiły razem.  Pokazywała, przymierzała jedno do drugiego.
– Nie, to nie będzie pasowało. Żółty z czerwonym się gryzie, za dużo przejaskrawienia. Za dużo krzyku w kolorach. Z ciuchami było tak samo. Jeżeli bluzeczka w paski, to nigdy spódniczka w kwiatuszki, tylko jednobarwna. Tony barw muszą współgrać, dobieraj je łagodnie, tak zresztą jak i fakturę materiału. Innym razem mówiła, jak urządzić ze smakiem pokój. Na pewno nie może być przeładowany meblami, ważna jest przestrzeń a tę, dobrze jest wypełnić kwiatami. Kwiaty, to klimat mieszkania. To piękna dusza wnętrza – mówiła.
Swój pokój dorastającej dziewczyny Anna urządziła sobie sama. Namalowała kilka obrazów. 
Mama dołożyła w nim tylko kwiaty, cały gaj w kolorowych doniczkach, które ona sama pomalowała. Były też kwiaty na ścianie, przechodzące kilkoma pnączami na część sufitu, tuż przy dużym oknie. Było też mnóstwo egzotycznych kwiatów, jakie udało się Marii kupić, bądź, wyhodować z nasionek i one budziły zawsze u wszystkich niekłamany zachwyt.
Zawsze też mówiła, że kwiaty żyją, czują, kochają. Trzeba z nimi rozmawiać, to wtedy lepiej rosną. 


Tyle lat minęło. Odeszłaś. Tylko pamięć wciąż żywa.

TĘSKNOTA

Byłaś muzyką skrzypiec
Światłem na drodze
Moim portem w dzień

O każdej godzinie mojego beztroskiego życia
I zabrała mi Cię jasna twarz nieba
Teraz –
Skryta w objęciach Twych ramion Anioła
Czuję się bezpieczna… gładząc wspomnienia     
Czasami pomięte myśli ułożone z gwiazd
…Tylko brakuje Twych ciepłych rąk
A tęsknota
Wciąż każe szukać Twoich skrzydeł
Mamo.