W powieści: " Co ja tu robię?" proza życia przeplata się z prozą poetycką.
" Chwila zadumy uzbrojonej w tęczę. Zrodziła się po deszczu. Taka piękna…
Z oddali
prześwitywało słońce.
Jak nadzieja.
Przeszła przez
most prowadzący na Wyspę – zieloną aż oczy bolą, wyspę nad cichą rzeką Gwdą,
która się rozwidla i spokojnie płynie, zaledwie szumiąc. Rzeka, która nigdy nie
wylewa, nie podtapia, nie rani, jest przyjazna…
I przyszła podpowiedź: – Do
drzwi niedaleko, wystarczy wyjść i już nie wracać.
I jeszcze tylko rosnące cienie
żalu…
Odwróciła twarz do słońca,
przysiadając przy fontannie. Jeszcze chwilę, musi pomyśleć…
Musi pomyśleć…
Z oddali szmer rzeki i cichy
bulgot wirów.
Niemal się rozkoszowała ciepłą, słoneczną pieszczotą, wystawiając
twarz na uderzenie gorących promieni.
Chwilę tak
trwała z zamkniętymi oczyma, wdychając zapach rozbryzgującej się wody z fontanny,
by skierować spojrzenie ku górze – błękitne niebo, na nim rozpostarł skrzydła
ptak. Pod nim wstęga Gwdy – sprawia wrażenie nieruchomej, choć płynie. Jak
życie; powoli, czasami mozolnie, pokonując przeszkody. Tej nie pokona, to
złamane duże drzewo...
Już zero wątpliwości.
Wstała.
Przeszła raźnym krokiem ulicą
Niepodległości, jakby to był doskonały jesienny dzień, nieróżniący się od
innych, przecięła ją na ukos, spojrzała na przekwitające już, aczkolwiek
zadbane klomby kwiatowe, przypominające zorzę, która podobno niesie nadzieję, jak
mówiła mama, i doszła do Parku Miejskiego. To bliższa droga, na skróty.
Pod nogami dzwonki szyszek, gęstwina kolorowych liści, przypominająca dywan w
jej mieszkaniu, a w głowie rosnące jeszcze cienie żalu.
To koniec. Nie może być inaczej...
Już postanowiła."
"Otworzyła po cichu drzwi do
przybudówki mieszkania rodziców i weszła w mrok cichego pokoju. Opadła na
fotel. Cisza…
Otuliła ją.
Cisza ma niewyczerpane siły.
Może być bezlitosna, jak
towarzyszący jej stres, czy bolesny niepokój…
Może też być jak pieszczota
dłoni, jak tęsknota za tym dotykiem. Ta, była jak tęsknota.
Kryształowe sztylety namiętności
rozcięły promieniem barwne tęcze. Przypełzły fantastyczne kolorowe cienie i ogarnęły
tańczącym światłem całe jej ciało, mózg, który się zakleszczył przedziwnie,
przesączając jej własne słowa z niedawno ukończonej powieści: Pozostała
miłość ukryta w związanych łańcuchem ciałach, miłość niedostępna. A przecież istnieje świat szalony? Tchnienie
przyjęte i tchnienie odwzajemnione?
– Nie dla nas
jednak, Heniek. Masz swoje życie, ja swoje – powiedziała na głos i po chwili sen
zmorzył jej oczy."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz