Za mną?
Nie, oczywiście, że nie. Moje zdjęcie na Stawkach w Pile, to podpucha. Taka jestem!
Druga cześć KLESZCZY się pisze! A co!
"– Mężczyzna, który od lat panią prześladował, niejaki Młynarski,
pani dawny klient, nie żyje. Kilka dni temu znaleziono jego ciało na Stawkach,
bardzo blisko pani domu. – Małgorzata z niedowierzaniem spojrzała w twarz
policjanta.
To działo się naprawdę.
Przyrosła do podłogi. Emocje odebrały jej głos.
– Chciałbym o tym
porozmawiać… Z panem też – Policjant zwrócił w do Zbyszka.
Figurant kiwnął głową. –
Jasne. Kiedy to się stało?
– W sobotę. Ktoś
Młynarskiego zadźgał nożem i zrzucił ze skarpy do stawu. Byliście w sobotę po
południu w domu? – spytał.
– Nie. Byliśmy w parku na Stawkach… – odpowiedziała
Małgorzata i gwałtownie umilkła.
Mięśnie na jej twarzy zapadły się,
opuściła brwi."
"Powolnym krokiem skierował się w stronę Stawek. Tam, przy
końcu drogi miał swoją kryjówkę. W niewielkim domu z czerwonym stromym dachem
wynajmował za wikt i opierunek jeden mały pokoik u starszych ludzi, którzy
potrzebowali opieki. Czasami też wyprowadzał ich niewielkiego psa – staruszka,
który chwiał się na nogach. Czasami go niósł. Do parku lub trochę dalej, na
ulicę Reymonta.
To była stała trasa. Przyjdzie czas, że wypatrzy, to co
należy. Wiedział. Kwestia czasu.
Ten dom, a właściwie jeden malutki pokoik, to było wspaniałe
miejsce, bo blisko ulicy Reymonta, gdzie mieszkała pani adwokat. Teraz już
wiedział gdzie, w którym bloku, i gdzie pracuje, wiedział też, gdzie chodzi na
spacery z dzieckiem. Tam jednak porozmieszczane były kamery przemysłowe. Nie
mógł ryzykować. Nie był ćwokiem.
Wiedział też, w które dni paniusia jedzie samochodem. Rzadko
nim jeździła. Częściej chadzała na spacery do parku. No właśnie. Do parku.
Kiedy będzie poza zasięgiem kamer… dopadnie ją. W autobusie
nie wyszło, ale tu się uda. Miał czas."