Przykre to co się dzieje: człowiek człowiekowi wilkiem. Wracają lata, o których chcielibyśmy zapomnieć. Manifestacje w Warszawie i innych miastach pod hasłem - niszczenie demokracji. Głowa wiruje od natłoku informacji. Myśli wybiegają, potrącają się i zderzają z życiem, kłują.
Ciężkie nastały czasy!
Niemal codziennie, od kilkunastu dni przychodzi niezrozumiały lęk. Podchodzi do gardła.
Co dalej??
Czy przyjdą refleksje do Tych, którzy zgotowali nam ten strach przed jutrem? Tych, którzy dzielą polskie społeczństwo? Również tych, którzy de facto z polityką nie mają i nie miało nic wspólnego, a szumią jak las w czasie burzy?
I tak właściwie te pytania pozostają bez odpowiedzi.
Ale można też na chwilę oderwać się od tej paskudnej rzeczywistości. Taniec jest dobry na wszystko. Zapewniam.
sobota, 12 grudnia 2015
sobota, 31 października 2015
SAMOTNOŚĆ W PUŁAPCE
Całą naręcz
Pachnącą
Czas pomógł mi przemienić smutek w...
Konwalie
Jeśli czytelnik ma ochotę zagłębić się w historię nieco nieprawdopodobną, ale przecież możliwą, jeśli chce poznać niebanalnych bohaterów oraz sięgnąć po lekturę pełną różnorodnych emocji, dylematów, lęków, ale też radości, powieść SAMOTNOŚĆ W PUŁAPCE będzie dla niego dobrą propozycją.
Urywek powieści:
"Patrzy oszołomiony, nieszczęśliwy nagle, na jej przepiękną, nieruchomą twarz. Płatki chybotliwych blasków spływają po niej. Wydaje się taka przerażona. – Co ty robisz, dziewczyno?!
Jego oczy
spijają jej wygląd i umieszczają go na później, w magazynie pamięci; Anna ma piękne
dłonie, a ich urodę podkreśla jeszcze sposób, w jaki trzyma wiązankę z białych
orchidei.
Tuli je mocno do
piersi, które bije mocno.
Wali.
Tak mocno, jakby
chciało się wyrwać z piersi.
Ogarnął go
nieposkromiony żal, niejasna złość; oto właśnie mu się wymknęła, będzie
niedostępna, odgrodzona małżeństwem, nigdy już nie jego.
Ulatują płonne
nadzieje, marzenia.
Chciałby, żeby
uleciały...
Zacisnął pięści.
Krzyk dusi się w otchłani duszy."http://www.e-bookowo.pl/nasi-autorzy/anna-dalia-slowinska.html
Busko sprzyja Wenie.
Piękna przyroda, świetne zabiegi i pełen relaks - to sprzyja Wenie.
Cichy szmer wody, kląskanie ptaszków, różne odgłosy przyrody - to grota solna, w której codziennie się relaksuję przez 45 minut i układam w mojej wyobraźni różne sceny do mojej przyszłej książki.
Zanurzona
po głowę w przyrodzie słyszę cichą rozmowę kwiatów, tonę w powodzi barw kwiatów i ziół…
Cichy szmer wody, kląskanie ptaszków, różne odgłosy przyrody - to grota solna, w której codziennie się relaksuję przez 45 minut i układam w mojej wyobraźni różne sceny do mojej przyszłej książki.
Może uda mi się w wolniejszych chwilach, a już szczególnie wieczorem, tu w Busku Zdroju, kiedy znacznie spada temperatura, dopisać parę stron do mojej nowej powieści kryminalnej.
Tytuł ciągle kombinuję, to pewnie najtrudniejsza sprawa.
I urywek mojej powieści:
" Wkoło niej szumiał las pachnący żywicą. Sosny rosły prosto, jakby chciały dosięgnąć nieba. Ich gałęzie tworzyły coś w rodzaju dziurawego dachu, przez które przedzierało się słońce.Małgorzata wciągnęła w piersi aromatyczny zapach i ruszyła przed siebie. Wujowi pewnie coś wypadło, pomyślała i weszła na kamienny chodniczek prowadzący wprost do miasta. Popołudniowe słońce prześwitywało przez korony drzew, rzucając długie promienie światła na jasnozielone paprocie tworzące leśne pokrycie i na dywan z mchu. Westchnęła zupełnie bezwiednie i przyspieszyła kroku. Ostatnio poruszała się tylko z obstawą, bo na jej podwórku zrobiło się ślisko; kilka głupich anonimów, jakieś groźby zupełnie bezzasadne, no ale cóż; takie jest życie – często bez sensu, jak i te pogróżki. Bo czy komuś rzeczywiście zaszkodziła?
Tytuł ciągle kombinuję, to pewnie najtrudniejsza sprawa.
I urywek mojej powieści:
" Wkoło niej szumiał las pachnący żywicą. Sosny rosły prosto, jakby chciały dosięgnąć nieba. Ich gałęzie tworzyły coś w rodzaju dziurawego dachu, przez które przedzierało się słońce.Małgorzata wciągnęła w piersi aromatyczny zapach i ruszyła przed siebie. Wujowi pewnie coś wypadło, pomyślała i weszła na kamienny chodniczek prowadzący wprost do miasta. Popołudniowe słońce prześwitywało przez korony drzew, rzucając długie promienie światła na jasnozielone paprocie tworzące leśne pokrycie i na dywan z mchu. Westchnęła zupełnie bezwiednie i przyspieszyła kroku. Ostatnio poruszała się tylko z obstawą, bo na jej podwórku zrobiło się ślisko; kilka głupich anonimów, jakieś groźby zupełnie bezzasadne, no ale cóż; takie jest życie – często bez sensu, jak i te pogróżki. Bo czy komuś rzeczywiście zaszkodziła?
Rzetelnie wykonywała swoją pracę. I tyle.
Rozglądnęła się. Gdzieniegdzie strzelała
pośród sosen kępa drzew liściastych; topoli, brzóz, dębów i klonów, nikt się na
nią nie czaił, a z zakrętu wyłonił się właśnie wuj Teodor z narzeczoną.
No
tak, to wyjaśnia spóźnienie, pomyślała i poczuła jak znów unosi się na fali
pozytywnych uczuć a maleńki strach ulatuje miedzy drzewa."
Akcja powieści rozgrywa się w malowniczym miasteczku na Podkarpaciu, w Nowej Dębie.
To tutaj las pachnie żywicą, a zdarzenia, które się pojawią w mojej książce, podobnie do bohaterów, to tylko wyłącznie fikcja literacka.
To tutaj las pachnie żywicą, a zdarzenia, które się pojawią w mojej książce, podobnie do bohaterów, to tylko wyłącznie fikcja literacka.
Dla mojej mamy
A kiedy patrzysz z miłością
matczyną
I bierzesz dziecię swe w swoje
ramiona
To świat pięknieje, drzewa się
kołyszą
A słońce topi największe zmartwienia
Pamiętasz, Mamo?A słońce topi największe zmartwienia
Przejęłam tę pasję od Ciebie.
Mój cały dom jest w kwiatach!
Te zerwałam z myślą o Tobie.
Pachnącą
Czas pomógł mi przemienić smutek w...
Konwalie
W moich powieściach zachowałam o Tobie pamięć.
Fragment powieści : Przemaluj ten obraz!"
Po południu wracali z pracy rodzice, mama zawsze wcześniej i
„budziła” ją do życia.
- Czy odrobiłaś lekcje, Anulka ? –
pytała.
Siadała wtedy do książek w obszernej, dobrze urządzonej
kuchni, przy dużym stole. Bardzo lubiła tutaj odrabiać lekcje i patrzeć
jednocześnie na mamę, jak przygotowuje obiad.
Miała tak cudownie zadbane ręce, Anna nie mogła oderwać od
nich wzroku - tak szybko nimi przebiera, krojąc makaron.
- Co, córuchno, czy czegoś nie
rozumiesz? – pytała, uśmiechając się łagodnie.
Wycierała dłonie w ściereczkę i podchodziła bliżej, by
spojrzeć w zeszyt. Tak pięknie pachniała. Była ideałem doskonałości. Tryskała
dowcipem, miała łatwy i łagodny charakter i czystą duszę. Dawała zawsze
bardzo dobre rady na dziś i na przyszłość, ona z kolei opowiadała jej wszystko,
co jej się przydarzało, wszystko o czym myślała, co przynosiło radość, co
smuciło. Nie miała przed mamą żadnych tajemnic.
- Ja pogram, a ty opowiadaj... –
Siadała do pianina. – Tak będzie lepiej
– mówiła.
Miała wielkie dyspozycje do gry na instrumentach, nie tylko
do pianina.
Tak jak pamiętała, nie powodziło im się zbyt bogato, ale i
też Maria umiała wszystko zrobić sama; uszyć, przerobić, wyhaftować serwetki,
które potem sprzedawała znajomym i do cepelii. Robiła też obrusy z nici,
poduszki i różne bibeloty. Dawała lekcje gry na pianinie i jakoś to zawsze
było nie najgorzej, jeśli chodziło o budżet domowy.
Dbała bardzo o dom, i najciekawsze było to, że znajdowała na
to czas, bo i poświęcała go bardzo dużo
rodzinie; jej i Tadziowi. Na to zawsze musiał być czas.
- Wszystko można zrobić i na wszystko
znajdzie się czas. To tylko kwestia organizacji – mówiła.
Uczyła Annę estetyki i wyczucia smaku w doborze i urządzaniu
mieszkania. Znała sekret cudownego łączenia kolorów, co czyniło, że mieszkanie
urządzone było bardzo gustownie i ze smakiem. Wszystkie zakupy robiły
razem. Pokazywała, przymierzała jedno do
drugiego.
– Nie, to nie będzie pasowało. Żółty
z czerwonym się gryzie, za dużo przejaskrawienia. Za dużo krzyku w kolorach. Z
ciuchami było tak samo. Jeżeli bluzeczka w paski, to nigdy spódniczka w kwiatuszki,
tylko jednobarwna. Tony barw muszą współgrać, dobieraj je łagodnie, tak zresztą
jak i fakturę materiału. Innym razem mówiła, jak urządzić ze smakiem pokój. Na
pewno nie może być przeładowany meblami, ważna jest przestrzeń a tę, dobrze
jest wypełnić kwiatami. Kwiaty, to klimat mieszkania. To piękna dusza wnętrza –
mówiła.
Swój pokój dorastającej dziewczyny
Anna urządziła sobie sama. Namalowała kilka obrazów.
Mama dołożyła w nim tylko kwiaty, cały gaj w kolorowych
doniczkach, które ona sama pomalowała. Były też kwiaty na ścianie, przechodzące
kilkoma pnączami na część sufitu, tuż przy dużym oknie. Było też mnóstwo
egzotycznych kwiatów, jakie udało się Marii kupić, bądź, wyhodować z nasionek i
one budziły zawsze u wszystkich niekłamany zachwyt.
Zawsze też mówiła, że kwiaty żyją, czują, kochają. Trzeba z
nimi rozmawiać, to wtedy lepiej rosną.
Tyle lat minęło. Odeszłaś. Tylko pamięć wciąż żywa.
TĘSKNOTA
Byłaś muzyką skrzypiec
Światłem na drodze
Moim portem w dzień
O każdej godzinie mojego beztroskiego
życia
I zabrała mi Cię jasna twarz nieba
Teraz –
Skryta w objęciach Twych ramion Anioła
Czuję się bezpieczna… gładząc
wspomnienia
Czasami pomięte myśli ułożone z gwiazd
…Tylko brakuje Twych ciepłych rąk
A tęsknota
Wciąż każe szukać Twoich skrzydeł
Mamo.
Subskrybuj:
Posty (Atom)