środa, 8 maja 2019

Nowa powieść kryminalna

Ponieważ KLESZCZE budzą spore zainteresowanie, postanowiłam kontynuować tę powieść kryminalną/ thriller. Tytuł, który ponoć najtrudniej wymyślić już jest!
CIEŃ.
Będzie też nieoczekiwany zwrot akcji, a miejscem, w którym rozegram dalsze ewentualne zbrodnie, będzie Piła. W głowie jest już cały scenariusz, ba! nawet morderca, którego ujawnię w końcowej scenie książki. To dla wielu czytających okaże się szokiem.
Wybrana już jest również okładka, ściślej mówiąc zdjęcie do przyszłej książki. I będzie to zdjęcie Katarzyny Olter!, które tak pięknie przyozdabia KLESZCZE.
OKŁADKA JEST GENIALNA!! - jeszcze raz dziękuję Kasi.


No i krótki urywek z mojej nowej powieści. Do końca roku postaram się ją wydać.

" - Szybciej...- Prokurator Wrona spojrzał na zegarek poganiając dwóch funkcjonariuszy, którzy podprowadzali zakutego Wojtkiewicza do furgonetki.Wyglądał śmiesznie, skulony, przygarbiony, choć pewnie nie było mu do śmiechu z tymi łańcuchami na dłoniach i długim opadającym w dół, na nogi okolone mocnymi obręczami. Tak go właśnie polecił skuć. Jeszcze nie daj bóg ten cwaniak gotów był mu się urwać i zniknąć na wieki wieków. Licho nie śpi, a cwaniak był niezwykle podejrzany i dziwnie " porządny". Z całą pewnością coś knuł...Te dwie wizyty koleżki... 
Dostali pewnie co niektórzy w łapę. Nie inaczej. 
Wrona wyjrzał za okno. Było mokro, szaro i wciąż lało jak z cebra. Padać nie przestanie, ale niech ma już to z głowy.W czasie morderstwa Szutkowskiej, w lesie pod poligonem, też lał deszcz... Niech ma to już z głowy...
- Zwolnij nieco - wysyczał do kierowcy - nic nie widać tak leje. Chcesz nas przewieść na tamten świat?
I jakby wypowiedział w złą godzinę. Z zakrętu wyłonił się jak mara olbrzymi tir. I trach! Buch! Furgonetka momentalnie stanęła w płomieniach.
Wybuch wyrzucił Wojtkiewicza do rowu pełnego rozmokłych liści, gałęzi i traw. Chwilę leżał ogłuszony, poraniony, ledwo przytomny, ale świadomy. 
To jest szansa...Jedyna. Innej nie będzie...
Z trudem wyczołgał się z rowu, z jakąś nadludzką determinacją i wysiłkiem, i podskakując jak zając ukrył się w krzakach. Rozglądnął. Furgonetka płonęła, kierowca tira siedział w pojeździe jak skamieniały, na drodze żadnego ruchu. Pokicał w stronę lasu. Ten las był wybawieniem."

No to do pracy Ania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz