O czym książka?
„ Życie
jak obsesje” – to poruszający dramat, w którym każda strona powieści nasila
nowe barwy. To niezwykła podróż wrażliwej kobiety w średnim wieku tropem
swoich marzeń i z nadzieją bez której nie da się żyć. Jest to jednak podróż przez
chaszcze życia naszpikowane emocjami, które niszczą świat wewnętrzny bohaterki,
zakłócając jej noce nerwowymi snami i wizjami, a które nieczęsto przeradzają
się w rzeczywistość.
„Krótki,
nerwowy sen i obudziła się spanikowana; znowu te sny...Spojrzała w niebo,
szukając w nim pomocy. Pozostało niewzruszone i tylko na jego tle trzepoczące
ptasie skrzydła, dzioby skrzeczące czarnych kruków. – To się wkrótce wydarzy… Czerwona
plama krwi… zamazane twarze. Krzyk. Czyj krzyk?! Wzmożone
bicie serca i przez chwilę ożywione pukające myśli. – Czy to jej obsesje? Dlaczego
wracają?”
"Kłębowisko ciemnych chmur i wbijające się w nią oczy niczym ostrza. Skuliła się. Lodowate spojrzenie niebieskich oczu, zimnych jak szafiry.– Znalazłem cię...Znalazłem... Bolesny uścisk dłoni. – Oczy Kazika? zmieniły się nagle w wąskie ciemnogranatowe szparki. Przenikał ją nimi aż do bólu...Próbowała wstać, uciekać... Sen był przygnębiający a noc umykała, niczym zranione zwierzę.
Pożałowania
godna niemoc, wszechogarniająca...To była piekielna otchłań wypełniona po
brzegi strachem. Wzdłuż kręgosłupa przeszedł dreszcz. Nogi zaciążyły ołowiem.
Miała wrażenie, że porusza się w zwolnionym tempie, ale choćby nie wiem jak się
starała, nie mogła poruszać się szybciej. Po kamieniach mokrych od deszczu,
obślizgłych biegł za nią jej cień w zadumie, uderzając w nią palcem. Nie zdoła
mu uciec. Serce
bije jak młot, w uszach tętniąca krew, gardło tak mocno zaciśnięte, że brakuje
tchu. Woddaleniu cień Roberta i...nie, to chyba niemożliwe, cień
kobiety...Bożenki?...
Koszmar
nieustannie wynurzał się z głębiny umysłu, niczym napływająca do ust żółć.
Wstrząsał całym ciałem w desperackiej próbie pozbycia się go, lecz wciąż czuła
panikę.
Obudziła się około drugiej w nocy bardziej zmęczona niż
wtedy, gdy się kładła do łóżka, a na dodatek wstrząśnięta wizją przyszłych
wydarzeń, wywołanych za sprawą swojej podświadomości i ze świadomością, że
faktycznie nie zdoła uciec przed tym, co pokazywał ten sen. Ten cholernie
prawdziwy sen. To cholerne przekleństwo. – Dar jasnowidzenia. – Przekleństwo,
nie dar! Dlaczego potrafi ujrzeć co się stanie, mimo, że nie może zrobić
absolutnie nic, by zapobiec przyszłym wydarzeniom, lub je choćby zmienić?
Dlaczego tak się dzieje?! Gorzka świadomość swojej wiedzy; co z nią zrobić?
Poczuła lodowaty
dreszcz na plecach. Umysł galopował. Nagle zmroziła ją kolejna myśl, której
wolała nie rozwijać, podejrzenie, że... Dlaczego zobaczyła Bożenkę? Nie, to nie
mogła być ona… Bożena była jej przyjaciółką. Może coś się jej stanie?
Przestraszyła się.
Leżała kilka minut z zamkniętymi oczami, po czym powieki
zaciskały się mocniej, jakby siłą chciały stłumić obraz snu; jedno z jej
widzeń, po którym bardzo wcześnie powracała świadomość wydarzeń; nie stopniowo,
lecz z palącym błyskiem, jakby jakaś lampka łukowa włączała się w mózgu. Długie
ręce czegoś strasznego znowu dosięgały jej.
Poczuła
ponownie tan sam strach, co kiedyś, i co wydawać się mogło przeszłością. To
było dawno...nie powinno wracać. Przez całe lata próbowała od niej uciec; ona
jednak pozostawała ukryta w mrokach, a teraz z wolna dostosowywała się do
świata fizycznego. Był to pewien irracjonalny strach, który błąkał się w jej
podświadomości, ujawniając się nocą; jej sekretne myśli, jej fascynujące,
pogmatwane ścieżki, kakofonia głosów – własny głos na użytek zewnętrzny,
wewnętrzne echo i wyobrażony głos ofiary.
Wspomnienie,
z którym żyła i którego próbowała się pozbyć, bo zniekształcały jej
widzenie codzienności, wracało. Westchnęła. Pajęcza nić utkana misternie przez
niepokój ducha, siedziała w kącie jej własnej sypialni. Jej spokój był ostro
zagrożony. Zapaliła lampkę. Przeniosła spojrzenie na stojące w pobliżu łóżka
zdjęcie w starych, antycznych ramkach; kunsztowny, srebrny wzór otaczał
fotografię rodziców. Westchnęła, wpatrując się w zdjęcie. – Tatusiu, pomóż
mi...Nie tak to miało być...
Szeroko otwarte oczy snu; otwarty
balkon. Kształty promieniujące złem, grozą wydarzeń zupełnie bliskich. Myśli
przelatują szybko; szaleństwo, cierpienie...a wysoko nad nimi przywiązany do
fotela mężczyzna, człowiek sięgający po broń. I jeszcze parę chwil do końca...i
obok zagrożenie, realne zagrożenie, obłęd, strach w oczach, wahanie,
cierpienie...skalpel w dłoni niczym sprawiedliwość, niczym obłęd...
Anna otworzyła oczy. Usiadła na łóżku mokra od
potu. Chwilę odtwarzała ten przerażający obraz, przyprawiający o dreszcze i
zawrót głowy.
Strach.
Czaił się?
Był cały czas w niewidocznej mgle własnego oddechu?
Wisiał w powietrzu?
Teraz czuła jak opada na łóżko, sączy się przez
pościel. Odrzuciła kołdrę i wstała po cichu, by nie zbudzić Karola. Nie była
kobietą, która wali głową w mur.
Teraz miała silną wiarę, że to, co dzieje się w jej
snach jest naprawdę ważne, tak jak to, co się dzieje każdego dnia. Ten strach
trzeba pognać.
Jeżeli tylko uda jej się wyprzedzić wydarzenia...
Była to chwila, w której zrozumiała dokładnie, co
musi zrobić. Szybko. Żeby tylko nie było za późno...Żeby tylko ten policjant
jej uwierzył...
Wyszła po cichu do hollu. Zręcznym ruchem wykręciła
numer telefonu do nadinspektora Modzelewskiego.
– To
ważne...Proszę natychmiast wkroczyć dyskretnie, najlepiej przez balkon do domu
mojej bratanicy...Jest chyba...otwarty.– Przypomniała mu szybko adres. – Proszę
nie pytać, jest bardzo mało czasu. Proszę się pospieszyć...To sen –
powiedziała, ale sen prawdziwy! Proszę mi zaufać i zacząć szybko działać.
– Gdzie
pani jest? Skąd pani dzwoni?...
Modzelewski nie był ani zaskoczony, ani zdziwiony.
Był konkretny.
– W
Londynie. Proszę się pospieszyć, bo będzie za późno. Tam jest Wójcik
i Kluge... – Odłożyła słuchawkę.
Usiadła w fotelu, zamykając oczy. Na krótką chwilę
ukryła twarz w dłoniach. Teraz musi to zrobić, jedną jedyną rzecz...
Musi się udać.
Wprowadziła się w trans...
Minęło odrętwienie, wstrząs, poczucie niemocy. Jest
silna. Zaraz przekaże wiadomość. Pokieruje ręką, myślą...Uda się! Musi się
udać."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz